Przedmowa
Jak to się wszystko tak na prawdę zaczęło to nie mam zielonego pojęcia. Tak sobie myślę, że pomysł na osiedlową sieć wykiełkował w ścisło-humanistycznym rozumku mojego braciszka jakimś cudownym przypadkiem. No cóż, olśnić może każdego, w przypadku Rea był to fenomen na skalę Rembertowa. Swym, jakże doniosłym pomysłem, podzielił się z sąsiadem mieszkającym 2 pietra niżej, którego zwą Pi$$ki the Mighty. Pózniej poszło jak z płatka. Dwa komputerki, jeden kabelek i zaczął się szał grania w wiecznie żywego Quake'a oraz inne gierki typu zabili go i uciekł. Rzecz jasna szał ten przeszedł również i na mnie.Z tygodnia na tydzień sieć rozrastała się coraz bardziej i bardziej... Chętnych nie brakowało, podłączanie nowych sieciowiczów (podkreślam-only boys) szło pełną parą. Oczywiście nie obyło się bez awarii, które nawiedzały nas niczym plagi egipskie, posądzeń o kradzież prądu (drogi sąsiedzie - shame on you!!), ganiania po dachach jak również obolałych rączek od nadmiaru pracy.
Jednym z przełomowych momentów w życiorysie naszej sieci było wykupienie stałego łącza do internetu. Nie musze dodawać, że zapoczątkowało to czas wzmożonego ściągania wszelkich plików o każdej porze dnia i nocy. Przybywali kolejni sieciowicze i sieciowiczki w skutek czego nasze wielkie okno na świat - Internet, stawało się coraz mniejsze czyli po prostu wolniejsze. Tak dłużej być nie mogło. Kolejne olśnienie - upgrade. Mam szczera nadzieję, że to wypali, bo jak nie to drzwi przed chętnymi na podłączenie do sieci zamkną się z ogromnym hukiem.
Acha, zapomniałabym wspomnieć o słynnych zebraniach sieciowych, które poniekąd dorównują obiadom czwartkowym. Pełna kulturka, liczne glosowania, debaty i dodatkowo filtrowanie nereczek przy pomocy piwka (bezalkoholowego oczywiście:)).