Rozdział 1: Preludium
Dawno, dawno temu zawitała, do naszego Rembertowa, Cywilizacja. Początkowo pukała z pewną nieśmiałością, jakby strapiona tym co zobaczyła, lecz po jakimś czasie nader subtelne postukiwanie zmieniło się w dudnienie. Tak moi drodzy, echo jej poczynań dotarło i do mnie, choć nie ukrywam, że w pierwszym odruchu zaistniałe zjawisko przypisywałem sąsiadowi zza ściany, który w chwilach ekstazy miał zwyczaj naparzać w kaloryfer. Dlatego też postanowiłem zignorować cały incydent. Na nic zdały się moje rozpaczliwe starania bo oto dźwięk, do tej pory w miarę znośny, stał się tak przenikliwy, że zaczęła się trząść porcelanowa muszla klozetowa na której właśnie urzędowałem. Pomijając fakt plączących się między nogami gaci, ewakuację z zagrożonego lokum przeprowadziłem wyjątkowo sprawnie. Przy okazji uświadomiłem sobie kto robi tyle hałasu i chyba z nadmiaru wrażeń urwał mi się film. Kiedy leżałem nieprzytomny, w mej głowie leciał jakiś serial z gościem cholernie podobnym do mnie. Nie trwało to jednak długo. Obraz zaczął stopniowo blednąć, stawał się coraz bardziej niewyraźny, w końcu rozmazał się zupełnie, gdy w mym umyśle zaczął krystalizować się pomysł. Pomysł iście szatański. Pomysł założenia osiedlowej sieci komputerowej.