Użytkownik:
Hasło:

Rozdział 5: Polanka

Pewnego pięknego poranka usłyszeliśmy od znajomego, że obok nas istnieje sieć o nazwie Polanka, złożona z trzech osób. Zbudowana ona była w oparciu o huba i skrętkę. Po krótkich negocjacjach z tamtejszym administratorem, Robsonem, obie strony zdecydowały się połączyć w jeden duży twór. Zanim to nastąpiło, gdzieś na początku kwietnia 2000, w nasze szeregi wstąpił Antek, który z miejsca awansował na administratora sieci. Równocześnie, z serwera zniknął RedHat, a pojawił się Debian. Wszystko działało OK. Kosmate myśli o podłączeniu kolejnych członków nawiedzały wszystkich coraz częściej, ale ciągle czegoś brakowało (to papieru w toalecie, to linki do podwieszenia kabla, to nikogo nie było itd.). W czerwcu wystąpiliśmy do szefa administracji Wojskowej Agencji Mieszkaniowej (w skrócie WAM) z podaniem o zalegalizowanie działalności, a na początku wakacji 2000 niemożliwe stało się możliwe - witamy: Robsona, Kefasa i Jacolla. Dzień później w otoczeniu sieciowym pojawił się Krzysziek.

Po miesiącu bezawaryjnej pracy stanęliśmy przed faktem rozwiązania kolejnego problemu. Ponownie padła cała sieć. Brygady techniczne, pełne zapału i wiary w swoją nieomylność, rozpełzły się po świecie w poszukiwaniu przyczyn(y). Rozwiązania szukaliśmy nawet wśród starych prawideł ludowych, choć w tym przypadku nawet i one nie pomogły (nie ma w nich ani jednego słowa o komputerze). Jedyną korzyścią, jaką wynieśliśmy z zaistniałej sytuacji, było to, że staliśmy się znawcami przysłów i prawd ludowych. Sprawdziliśmy wszystko. I co okazało się? U Krzyśka obluzowała się końcówka. Pozytywnym następstwem powyższej awarii była dyskusja na temat przejścia z BNCka na skrętkę. Nie minął jeszcze tydzień od usunięcia usterki, a już sieć... powiększyła się o: Tola i Konrada. Jednym słowem było "git". Internet był, giercowanie było - wiec co się spieprzyło ??? - taka oto myśl naszła nas na początku drugiej połowy lipca. Cholera jak pech to pech. Znowu coś rypnęło się. Ekipy techniczne z powodu wakacji uległy uszczupleniu, lecz ich przygotowanie i wiedza, którą dysponowały, nadal stały na bardzo wysokim poziomie. Pomimo tego tajemnica wydawała się niemożliwa do rozwiązania - niby wszystko działa, a nic nie działa. Paradoks? Po kilku godzinach poszukiwań okazało się, że sprawa jest prosta tyle, że kosztowna. Przepaliły się dwie karty sieciowe i z tego powodu sieć nie działała ponad dwa dni. Po zakupie nowych sieciówek wszystko ruszyło.